środa, 29 listopada 2006

Zatoka Ha Long Bay

Nad zatoka Ha Long Bay bylem juz w zeszlym roku. Jednak Karolina przekonala mnie bysmy pojechali tam razem. W sumie ladnie tu jest wiec sie zgodzilem. Mialem ciezka przeprawe z sprzedawca w hotelu ale z 40$ wytargowalem na 27$ za osobe choc i tak uwazam ze nieco przeplacilem. Pakiet obejmuje dwa dni i jedna noc ale w zasadzie to wychodzi jeden dzien i jedna noc gdyz z hotelu startuje sie kolo 0830 a na statek a'la dzonka wchodzimy dopiero po 1300 (powrot nastepnego dnia przed 1300!). Okazuje sie oczywiscie ze nie sa jeszcze gotowi do odplyniecia i dopiero znosza zakupy i inne towary a takze tankuja wode. Ruszamy dopiero po 1400!! Na dzien dobry dostajemy schlodzone reczniczki co jest dosc przyjemna sprawa. Dalej jest lunch calkiem przyjemny ale troszke smierdzi malizna. Zeby nie bylo kolorowo wszystkie napoje sa platne i to podwojnie wiec kolejny kant w stylu wietnamskim gotowy!
Nareszcie ruszamy i mozemy rozkoszowac sie widokami raczej niespotykanymi w Europie.
Zwiedzamy jaskinie, plywamy wplaw pomiedzy wyspami i kotwiczymy na nocleg w tym samym miejscu. Kolo 1800 kolacja - najadam sie ale szalu nie ma!
Poniewaz przez caly dzien nie udalo mi sie utargowac za rozsadna cene od plywajacych przekupek zadnego alkocholu troszke niepocieszony ide wczesnie spac, czyli kolo 2000. No coz to nie to samo co rok wczesniej i impreza do 0300 przy 3l wodeczki ryzowej, hmm trudno odbije sobie gdzie indziej.
Sniadanie o 0730. Choc powinienem byc wyspany ledwo sie zwlekam i zjadam micro sniadanie juz na zimno (sadzone z 3 kawalkami tostowego chleba i maslem) - mozna sobie strzelic w leb.
Glodny i lekko trachniety opalam sie i podziwiam widoki w drodze powrotnej do portu.
Po dobiciu do brzegu idziemy do lokalnej restauracji gdzie podaja nam lunch. Tym razem rzeczywiscie konkret. Choc jem co chce i ile chece jestem zmuszony skapitulowac i pozostawic rozne smakowitosci na stole. Na deserek szybka przebiezka po szklaneczke piwka Bia Hoi i do busa.
Droga powrotna to droga przez meke. Ciasno, goraco i mega nuda a na dodatek wleczmy sie jak krew z nosa.
Generalnie oceniajac ponowny moj pobyt w Hai Long Bay jestem zadowolony bo wybyczylem sie do woli i poczulem ze jestem, na urlopie - obsluga, nic nie robienie i wypoczynek nad woda.
Milo, lekko i glupawo ot urlop!

Zdjęcia

Zdjecia Karoliny

Mala dygresja o tym jak Europejczyk staje sie "bialasem"

Juz na lotnisku przed odlotem nie trudno zauwazyc iz kolor skory nagle zaczyna ogdrywac znaczenie. Zamiast stac w wielkiej kolejce z Wietnamczykami i tlumnie przedzierac sie do wazenia i odprawy staje z mikro kolejce wraz z Rosjanami, gdzie po otwarciu przejscia nie musze sie wazyc i od razu jestem zapraszany do odprawy biletowo - bagazowej. Dalej jednak jest juz troszke gorzej...Po przylocie jestem juz tylko "bialasem" ewentualnie chodzacym zasobnikiem kasy wyrazonej w $$$.Pierwszy kant to taki ze nic nie rozumiem - zart! Kolejny punkt "bialasowania" to ozynanie na transporcie do Ha noi z lotniska przez taxi. Co prawda dystans 30km i oplata 10$ to w skali Europejskiej nic wielkiego ale..? no wlasnie gdyby nie to ale. Otoz normalna oplata za ten sam przejazd busem wynosi juz tylko 22tys dongow czyli 1,5$ (1$=16000Dongow). Jednak to nie wszystko. poniewaz jestem tylko "bialasem" oplata for foreigner wynosi 2$. Jak nie trudno policzyc wychodzi 32tys dongow. To pewnie dlatego ze "bialasowe" dupy sa wieksze i ciezsze za razem! Jednakze nie jest mi dane pojechac owym busem gdyz? gdyz kierowca boi sie o swoja wlsna dupe wiec odsyla mnie do taxi. Ponieaz jest juz 2320 nie mam wyscia i z innymi robie zrzute na to taxi.Inny kant to oczywiscie zawyzanie cen zarcia czy picia na kazdym kroku. Taka woda dla przykladu kosztuje normalnie 3-4tys Dg ale dla "bialasa" 5-8tys Dg! Piwo na wycieczce w Ha log Bay 10tys Dg choc normalnie 5-6tys Dg.Sa tez mile sytuacje wynikajace z bycia "bialasem" Mozna naprzyklad spotkac sie z taka sytuacja: siedze i pije piwko z smakiem wtem jakis Wietnamczyk obok ni gruchy niz pietruchy wjezdza do mnie z tekstem "dobre piwo" przyznam zdebialem! W srodku Ha noi ktos do mnie po polsku zagaduje. Okazuje sie ze facio byl w kraju nad Wisla jak wielu jego pobratymcow. Znal moze z kilka wyrazow po Polsku ale rozmowa jakos sie kleila. W tym czasie postawi mi 3 czy 4 piwa i jeszcze zagryche w postaci mega klejacej sie pyzy z kawalkiem kielby zawinietej w zielony lisc. Poczestowalem goscia papierosem z paczki ktora wziolem na takie okazje. Chcialem sie jeszcze jakos odwdzieczyc wiec na chwile skoczylem do hotelu po pocztowke z Wawy. Gdy wrocilem do piwiarni po pozostawinej paczce nie bylo ani sladu! no coz widac taka kultura, stawiasz piwo zawijasz fajki.Jeszcze tego samego dnia wieczorem inny rownie mily choc podejzany przypadek. Spacerujemy po wieczornym posilku. Przechodzac obok grupki Wietnamczkow jestesmy przez jednego z nich zaproszeni na pyszne paczusie. Oki fajnie ale to nie koniec. Mlody gosciu nieco juz wypity zaprasza nas na swojego bike i zawozi kilka przecznic dalej na kolacje z miejscowym bimbrem. Alkochol popijamy sokiem kukurydzianym, zagryzamy to czyms w rodzaju ziemniaka na surowo maczanym w brazowej soli a do tego jemy kotleta schabowego w kawalkach panierowanego na slodku z ostrym sosem. Okolica wydaje sie nieco podejzana tak jak goscinnosc choc byc moze to tylko nasze "bialasowe" przewrazliwienie. Choc z zalem to jednak po zrobieniu 0,25l zmywamy sie strategicznie do hotelu tlumaczac sie sennoscia.Jakie wnioski, chyba w niczym szczegolne. Jak wszedzie trzeba miec na uwadze swoje bezpiecznstwo i nie dac sie robic w wala tylko dalatego ze sie przyjechalo do innego kraju.Tylko dlaczego tu nigdzie nie ma napisanych cen??????????????
Bialas Zloty

Dobry wiecier towarzyszu...


wlasnie sie niezle wkurzylem, kurna jedno klikniecie i szlag trafi 25 min pisania!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Trudno zaczynam od poczatku.
Spanie na szeremietiewie nie nalezy do najwiekszych atrakcji ale tez nie jest jakims strasznym przezyciem. Kazdy z oczekujacych "zalogowal" sie na swojej lawce (trzy siedzenia na miekko), podlozyl pod glowe najcenniejsze rzeczy, zdjal buty i poszedl spac. Co prawda szalu nie bylo bo swiatlo wali po oczach a rozne dzwieki nie daja spokoju jednak z kilkoma przerwami jako tako dospalem do 0615. Ogrnolem sie w WC i odbralem bagaze. Przed 0700 dotarlem do odprawy. Ocvzywiscie witenamski narod dopisal wiec aby nie stac w wielkiej kolejce i ominac tlok przemiescilem sie tam gdzie juz staly inne "blade twarze" co zaoszczedzilo mi nie tylko scisku i przepychanek po otwarciu odprawy ale rowniez wazenia bagazu w przeciwienstwie do zaladowanych po dach wietnamczykow. Troche sie nudzac po odparwie zrobilem kilka zdjec lotniska przez szybe czekajac na wejscie do samolotu.
W samolocie wietmanska brac przewazala zdecydowanie nad nowymi ruskimi i kilkoma globtroterami. Nigdy nie zrozumiem po co wietnamczykom w samolocie jako bagaz podreczny worki ze zbozem albo garnki - mieli tam doslownie wszystko brakowalo doslownie tylko kur i swin!
samolot wystartowal i lecial, lecial i w koncu wyladowal w Ha noi o 2240 choc przez czaly czas pokazywali nam filmik ktory wyraznie pokazywal Hang Kong jako miejsce docelowe. Nakarmili nas w tym czasie ze dwa razy ale bez szalu, ani pyszne ani wstretne i tylko tyle by nie zdechnac z glodu i nie uschnac z pragnienia(2 razy picie i cherbata).
Siedzialem obok jakiejs czeszki ktora ani razu sie do mnie nie odedzwala poza sytuacja gdy chciala zebym ja przepuscil a za plecami i wokolo mialem nawalonych nowych ruskich glosniejszych niz caly samolot wietnamczykow do spolki z dracymi sie bachorami.
Na lotnisku od samego wyjscia z samolotu do rekawa co krok wietanamczycyw przyduzych mundurach (smiesznie wygladajacy) z powaznymi minami pilnowali wysiadajacych aby przypadkiem po drodze nie uskutecznili jakiejs wywrotowej dzialalnosci....:/, to chyba tak zeby przypomniec ze mimo wszystko wietnam to kraj komunistyczny tudziez socjalistyczny - jeden pies!
W samolocie poznalem dwojke polakow z ktorymi udalem sie taxa za 10$ do znanego mi juz z przed roku hotelu http://www.hostel...amp;Type=1&ID=34
niestey nie bylo juz miejsc wiec pojechalismy do innego o wyzszym standardzie za to z gratisowym wierceniem mlotem pneumatycznym w suficie, 4 betoniarkami smochodowymi i innym ustrojstwem niezbednym do wylewnaia nowego sufitu tudziez pietra w budynku obok mojej sciany. W sumie za pokoj zaplacilem 8$ po drobnym targowaniu sie. Wreszcie moglem sie umyc po 3 dniach!!!:)))
Na koniec rzecz jasna posiedzialem jeszcze na necie z 2h choc bylem padniety ale wpis na blogu byl wazniejszy.
Dzis przylatuje Karolina, zobaczymy co przyniesie nam jutro?

Przygoda znow przede mna, pora ruszac!


Fatalna sprawa z tymi komputerami w Moskwie. Nie dosc ze internet strasznie drogi 3,5$ za 1h to jeszcze edytor na transazji mi sie nie otwiera!!! No ale juz jestem w Ha noi i uzupelniam to co powinienem napisac w Moskwie.
Z warszawy wyruszylem o 2030 autobusem do Lwowa. Granica ( 0130) i odprawa poszla szybko i bez problemow i stwierdzam ze z roku na rok jest coraz milej?i szybciej. Na miejsce przybylem z godnie z rozkladem o 0530 czasu miejscowego. Szybko wymienilem kase na hrywny 1$=4,8Hr i kupilem bilet do moskwy za 144Hr plackarta na 0925. Pozostaly czas spedzilem podsypiajac w poczekalni.
Podroz do stolicy Rosji byla dla mnie okzja do odespania zaleglosci z przerwami na WC i posilki. W Kijowie zgodnie z rozkladem bylem o 2330 a na granicy z rosja o 0230. Choc bylem pewny swego co do tranzytu to i tak jak zwykle troszke sie niepokoilem na ewentualne pomysly rosjan. Jednak moje obawy okazaly sie plonne i bez najmniejszych problemow wjechalem do rosji z pieczatka "tranzit" na podstawie biletu i wizy do Wietnamu. Ciekawostka jest to ze "zalatwienie" mojej odprwy zajelo im tyle samo czasu co calego wagonu. Po odprwie moglem spokojnie sobie zasnac az do pobudki o 0830 przez prowadnika. Szybko sie ogarniam majac w pamieci "snitarna zone" przed moskwa! wedlug rozkaladu wjezdzamy na Kijewski vogzal?o 1000.
Mam kilka koncepcji jak dalej dzialac?ale wybieram opcje by od reki pojechac na Szeremietiewo. Kupuje wiec bilet na metro 5 przejazdow za 70RR wczesniej wymienijac $ na RR (1$= 26,2RR).Kolecnym metrem dojezdzam na stacje Bieloruskaja i dalej na Rieczny vogzal. Stad marszrutka(nr 48)?za 30RR na szremietiewo.
Na lotnisku troszke sie przepakowuje i zostawiam plecak w przechowalni za 100RR(1 doba). Wracam ta sama trasa do miasta. Zjadam cos i kombinje jakies mycie - niestety okazuje sie to niemozliwe!!:(((
Brudny wiec ruszam na plac czerwony bo niby gdzie indziej...
i robie troche zdjec
(poczatek z dw. Stadion w wawie, potem, Lwow).
W koncu udaje sie na Nowy Arbat gdzie znam jedyna w moskwie kafejke internetowa o ktorej juz wspomnialem (miesci sie przy A CLUB). Poniewaz kibel na miejscu ma zasowke nie jest obskurny i ma ciepla wode zamykam sie rozbieram do rosolu i dokonuje symbolicznych oblucji ktore jednak daja "odrobine luksusu"!. Jeszcze przez jakis czas spaceruje po starm arbacie i znana juz trasa wracam na lotnisko gdzie wegetuje do rana. Ale o tym co bylo dalej jutro rano...paa aaa

Na trasie Lwow - Moskwa

wtorek, 28 listopada 2006

Taki wstep nieco techniczny...


Tak na początek kilka informacji praktycznych:

Wyruszam z Warszawy jutro czyli 20.11 autobusem do Lwowa z dworca Stadion o godz. 2030 za 75pln. Na miejscu powinienem być przed 0600 tak by na spokojnie kupić bilet do Moskwy na pociąg który wyrusza o 0925(ceny jeszcze nie znam). Poniżej reszta informacji dotyczacych planowanej podróży, kosztów itp.

Bilet na trasie Moskwa - Ha noi -? Moskwa zakupiłem do 20.10 w Aerofłocie w Warszawie za cenę 2001pln. Dodatkowo aby ominąć problem wizy rosyjskiej w drodze powrotnej zakupiłem bilet na trasie Moskwa - Kijów za cenę 93 euro.
adres: Warszawa Al. Jerozolimskie 29 rez. tel 22 6281710

Wizę wietnamską wyrobiłem w abasadzie Wietnamu:ul. Resorowa 36, Dzielnica Wilanów
02-956 Warszawa
tel. 6516098 (centrala)
fax. 6516095.
cena wizy jednokrotnej na miesiąc wynosi 120pln

Wiza miesięczna do Kambodży jest dostępna od ręki w cenie 75pln i uzyskałem ja równiez w Warszawie:
ul. Drezdeńska 3
03-969 Warszawa
tel.: +48 (22) 6165231
fax: +48 (22) 6161836

Tym razem zmusiłem sie do ograniczenia bagażu i jak na razie efekty owych ograniczeń mi sie podobają, w porównaniu z zeszłym rokiem mój plecak jest dwa razy bardziej pusty! Mimo że zamierzam spać w zorganizowanych miejscach to jednak doświadczeniem lat poprzednich zabieram ze sobą karimatę i śpiwór.
Co do literatury i map to posiadam LP South-East Asia oraz mapę indochin wydawnictwa freytag&berndt

Impreza pozegnalna