
wlasnie sie niezle wkurzylem, kurna jedno klikniecie i szlag trafi 25 min pisania!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Trudno zaczynam od poczatku.
Spanie na szeremietiewie nie nalezy do najwiekszych atrakcji ale tez nie jest jakims strasznym przezyciem. Kazdy z oczekujacych "zalogowal" sie na swojej lawce (trzy siedzenia na miekko), podlozyl pod glowe najcenniejsze rzeczy, zdjal buty i poszedl spac. Co prawda szalu nie bylo bo swiatlo wali po oczach a rozne dzwieki nie daja spokoju jednak z kilkoma przerwami jako tako dospalem do 0615. Ogrnolem sie w WC i odbralem bagaze. Przed 0700 dotarlem do odprawy. Ocvzywiscie witenamski narod dopisal wiec aby nie stac w wielkiej kolejce i ominac tlok przemiescilem sie tam gdzie juz staly inne "blade twarze" co zaoszczedzilo mi nie tylko scisku i przepychanek po otwarciu odprawy ale rowniez wazenia bagazu w przeciwienstwie do zaladowanych po dach wietnamczykow. Troche sie nudzac po odparwie zrobilem kilka zdjec lotniska przez szybe czekajac na wejscie do samolotu.
W samolocie wietmanska brac przewazala zdecydowanie nad nowymi ruskimi i kilkoma globtroterami. Nigdy nie zrozumiem po co wietnamczykom w samolocie jako bagaz podreczny worki ze zbozem albo garnki - mieli tam doslownie wszystko brakowalo doslownie tylko kur i swin!
samolot wystartowal i lecial, lecial i w koncu wyladowal w Ha noi o 2240 choc przez czaly czas pokazywali nam filmik ktory wyraznie pokazywal Hang Kong jako miejsce docelowe. Nakarmili nas w tym czasie ze dwa razy ale bez szalu, ani pyszne ani wstretne i tylko tyle by nie zdechnac z glodu i nie uschnac z pragnienia(2 razy picie i cherbata).
Siedzialem obok jakiejs czeszki ktora ani razu sie do mnie nie odedzwala poza sytuacja gdy chciala zebym ja przepuscil a za plecami i wokolo mialem nawalonych nowych ruskich glosniejszych niz caly samolot wietnamczykow do spolki z dracymi sie bachorami.
Na lotnisku od samego wyjscia z samolotu do rekawa co krok wietanamczycyw przyduzych mundurach (smiesznie wygladajacy) z powaznymi minami pilnowali wysiadajacych aby przypadkiem po drodze nie uskutecznili jakiejs wywrotowej dzialalnosci....:/, to chyba tak zeby przypomniec ze mimo wszystko wietnam to kraj komunistyczny tudziez socjalistyczny - jeden pies!
W samolocie poznalem dwojke polakow z ktorymi udalem sie taxa za 10$ do znanego mi juz z przed roku hotelu http://www.hostel...amp;Type=1&ID=34
niestey nie bylo juz miejsc wiec pojechalismy do innego o wyzszym standardzie za to z gratisowym wierceniem mlotem pneumatycznym w suficie, 4 betoniarkami smochodowymi i innym ustrojstwem niezbednym do wylewnaia nowego sufitu tudziez pietra w budynku obok mojej sciany. W sumie za pokoj zaplacilem 8$ po drobnym targowaniu sie. Wreszcie moglem sie umyc po 3 dniach!!!:)))
Na koniec rzecz jasna posiedzialem jeszcze na necie z 2h choc bylem padniety ale wpis na blogu byl wazniejszy.
Dzis przylatuje Karolina, zobaczymy co przyniesie nam jutro?
Trudno zaczynam od poczatku.
Spanie na szeremietiewie nie nalezy do najwiekszych atrakcji ale tez nie jest jakims strasznym przezyciem. Kazdy z oczekujacych "zalogowal" sie na swojej lawce (trzy siedzenia na miekko), podlozyl pod glowe najcenniejsze rzeczy, zdjal buty i poszedl spac. Co prawda szalu nie bylo bo swiatlo wali po oczach a rozne dzwieki nie daja spokoju jednak z kilkoma przerwami jako tako dospalem do 0615. Ogrnolem sie w WC i odbralem bagaze. Przed 0700 dotarlem do odprawy. Ocvzywiscie witenamski narod dopisal wiec aby nie stac w wielkiej kolejce i ominac tlok przemiescilem sie tam gdzie juz staly inne "blade twarze" co zaoszczedzilo mi nie tylko scisku i przepychanek po otwarciu odprawy ale rowniez wazenia bagazu w przeciwienstwie do zaladowanych po dach wietnamczykow. Troche sie nudzac po odparwie zrobilem kilka zdjec lotniska przez szybe czekajac na wejscie do samolotu.
W samolocie wietmanska brac przewazala zdecydowanie nad nowymi ruskimi i kilkoma globtroterami. Nigdy nie zrozumiem po co wietnamczykom w samolocie jako bagaz podreczny worki ze zbozem albo garnki - mieli tam doslownie wszystko brakowalo doslownie tylko kur i swin!
samolot wystartowal i lecial, lecial i w koncu wyladowal w Ha noi o 2240 choc przez czaly czas pokazywali nam filmik ktory wyraznie pokazywal Hang Kong jako miejsce docelowe. Nakarmili nas w tym czasie ze dwa razy ale bez szalu, ani pyszne ani wstretne i tylko tyle by nie zdechnac z glodu i nie uschnac z pragnienia(2 razy picie i cherbata).
Siedzialem obok jakiejs czeszki ktora ani razu sie do mnie nie odedzwala poza sytuacja gdy chciala zebym ja przepuscil a za plecami i wokolo mialem nawalonych nowych ruskich glosniejszych niz caly samolot wietnamczykow do spolki z dracymi sie bachorami.
Na lotnisku od samego wyjscia z samolotu do rekawa co krok wietanamczycyw przyduzych mundurach (smiesznie wygladajacy) z powaznymi minami pilnowali wysiadajacych aby przypadkiem po drodze nie uskutecznili jakiejs wywrotowej dzialalnosci....:/, to chyba tak zeby przypomniec ze mimo wszystko wietnam to kraj komunistyczny tudziez socjalistyczny - jeden pies!
W samolocie poznalem dwojke polakow z ktorymi udalem sie taxa za 10$ do znanego mi juz z przed roku hotelu http://www.hostel...amp;Type=1&ID=34
niestey nie bylo juz miejsc wiec pojechalismy do innego o wyzszym standardzie za to z gratisowym wierceniem mlotem pneumatycznym w suficie, 4 betoniarkami smochodowymi i innym ustrojstwem niezbednym do wylewnaia nowego sufitu tudziez pietra w budynku obok mojej sciany. W sumie za pokoj zaplacilem 8$ po drobnym targowaniu sie. Wreszcie moglem sie umyc po 3 dniach!!!:)))
Na koniec rzecz jasna posiedzialem jeszcze na necie z 2h choc bylem padniety ale wpis na blogu byl wazniejszy.
Dzis przylatuje Karolina, zobaczymy co przyniesie nam jutro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz