sobota, 2 grudnia 2006

Czas na odrobine loozingu



Do Hoi an przybylismy po 1400 zmeczeni 16h podroza wiec nie mielismy ochoty na nic wiecej jak RELAX! Dlatego tez caly nastepny dzien byl poswiecony na spanie do 1200, plazowanie do 1700 a wszystko to przeplatane posilkami i licznymi wypadami na piwko :). Dopiero w dniu wyjazdu pojechalismy cos pozwiedzac ale o tym w nastepnym poscie.
Zdjecia z Hoi an i My Son
 

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

no to trzymam kciuki i mocno kibicuje:)
pozdrawiam angela

Anonimowy pisze...

Złoty, ja zwylke trzymamy za Ciebie kciuki :ja, Przemek i maly Antek. Wracaj cały i zdrowy, ale jeszcze nie teraz. Teraz to pozwiedzaj, i przywieź pełną porcję przygód:) Pozdrowionka. Sylwia

Pilar pisze...

Złoty, jak tam przygotowania do Tajfunu ? U nas media trąbią o "wielkim" nieszczęściu, które ma spaść na Wietnam. Na miejscu zapewnie wygląda to zdecydowanie inaczej... prawda ?

Złoty pisze...

no troszke w tym prawdy jest, bo tu rzeczywiscie gina ludzie ale paniki nie ma, najgorzej maja ci na wybrzezu ale w srodku ladu raczej spoko tylko troche sie ochlodzilo i popadalo. Tearaz jestm w Sajgonie i mialo byc dzisiaj strasznie a bylo odrobine deszczu i nic!

Anonimowy pisze...

Witam kochanego żubronia!!! Zdjęcia bomba!!! Ależ ja Ci zazdroszce tych karajobrazów... ech... trzymam kciuki za wyprawe! a i kotek śliczny na zdjęciu! pewnie wiesz ze twoja siostra ma podobnego. Wczoraj mi opowiadala jak go wojciu zamknal w lodowce za 40 minut. Uwierzysz??? ponoc zachibernowal sie i siedzial obok kurczaka i sie nie ruszal... jak go widzialam, jeszcze przed ta przygoda, to wygladal dokladnie jak ten z twojego zdjecia... boski.. jakbys gdzies spotkal rodzice trajslo ;) to koniecznie rob zdjecia!!. buzki

Złoty pisze...

heheheh, szkoda ze potem nie zrobili "tyrtowego shake", moglby sie potem stac hitem w Wietnamie albo w Kambodzy.;>