poniedziałek, 15 stycznia 2007

Poludniowe wrota Laosu




Pakse to jak wiekszosc miasteczek w Laosie ulicowka z niewielka iloscia rozgalezien i przyleglosci. Oczywiscie jak wszedzie dworzec autobusowy jest polozony na jakims zadupiu 8 czy 10km poza miastem. Jest to nad wyraz celowe dzialanie po to by przybywajacy turysta musial konieczne wziac lokalny transport do centrum miasta w postaci tuk tuka za ktory miejscowi licza sobie jak za zboze. Gdy juz sie nieco nabierze doswiadczenia w podrozowaniu po tym kraju mozna sobie odpuscic targowanie sie z lokalnym tuktukowym nacigaczem i zlapac sie na zwyczajny lokalny transport wieloosobowy (w wiekszym tuktuku, za normalna cene)z towarzyszeniem przeroznych towrow spozywczych, zywego inwntarza lub koszy pelnych suszonych ryb tudziez zywych przewozonych w najrozniejszych opakowaniach.
W samym miasteczku nie wiele jest do roboty. W tej sennej miescinie zanjduje sie budyjska swiatynia, architektoniczne pozostalosci po Francuzach oraz... sporo agencji turystycznch ktore maja ceny z sufitu. Nie wiem jak oni to kalkuluja ale jednodniowa przejazdzaka w towarzystwie lokalnego przewodnika kosztuje od 21 do 40$.
Poniewaz moja zasoby finansowe nie pozawalaja mi na zadne ekstrawgancje lokalowe ani zywieniowe wynajolem pokoj w GH zarzadzanym przez Hindusow. Co ciekawe spora liczba Gh w Laosie jest wlasnoscia i/lub w zarzadzie Hindusow. Co to oznacza dla podroznika? Niestety nic dobrego. W duzym skrocie: brod, smrod i ubostwo oraz ciagly halas. Hindusi maja za nic czystosc w toaletach czy w miejscach sluzacych do mycia sie, wiec z obrzydzeniem mijalem prysznic a jedynie korzystalem z WC co rowniez nie nalezalo do przyjemnosci. Dodatkowa atrakcja byli biegajacy i wydzierajacy sie kamraci wlasciciela w godzinach pozno nocnych a ich ulubiona pora byly okolice godziny 0100. Biorac pod uwage ze spi sie w pokju posiadajacym jedynie lozko i krzeslo czlowiek chcac nie chcac ma nie wiele do roboty wieczorami poza odwiedzinami w kafejce interentowej wiec chodzi spac stosunkowo wczesnie. Z tego tez wzgledu ekscesy Hinduskich imprezowiczow powodowaly moje wybudzanie i wiercenie sie bez sesu przez nastepne 2, 3 czy 4 godziny w lozku bez mozliwosci zasniecia.
Pomijajac zakwaterowanie, wydaje sie, iz w Pakse problematyczne jest znalezienie taniego jedzenia. Wiekszosc miejsc typu restauracja oferuje posilki zaczynajace sie w cenach od 15 tys Kip. Jednakze moja wrodzona upartosc i ciekawosc zaowocowaly odkryciem kilku miejsc gdzie moglem dosc smacznie i nie drogo jadac kazdego dnia roznorodne posilki za niewielkie pieniadze zwyczajowo w cenie 10tys kip co jest rownowartoscia 1$.
W samym Pakse jak juz pisalem nie ma nic do roboty wiec wybralem sie nieco dalej na zachod od mista ale o tym nieco pozniej.

Zdjecia do Tekstu

Brak komentarzy: