sobota, 6 stycznia 2007

Bangkok i okolice



Po przebyciu niezapomnianej drogi z Siem Reap do Tajlandi wpadlem w objecia wszechogarniajacej oferty turystycznej. Bangkok to miejsce gdzie mozna wydac kazda ilosc pieniedzy w kazdej ilosci czasu na kazdego rodzaju rzeczy! W pierwszej chwili mozna dostac oczaplasu od ilosci wystawionych towarow na sprzedaz. Dopiero po po jednym dniu mozna sie do tego nieco przyzwyczaic i zaczac na spokojnie wychwytywac z natloku towarow to co moze byc interesujace lub potencjalnie nadajace sie do kupienia.
Nasz plan jednak byl inny niz szalenstwo zakupowe a mianowicie wypoczynek na plazy. Nastepnego dnia po przyjezdzie, po zalatwieniu wizowych formalnosci ruszylismy do Hua Hin. Jest to miejscowosc wypoczynkowa rodziny krolewskiej oraz sporej ilosci turystow z europy zachodniej a glownie ze skandynawi. Na kazdym kroku mozna spotkac lokale krwieckie i restauracje zachwalajace swoje uslugi praktycznie we wszystkich jezykach skandynawskich. Ceny jak przystalo na klientele, wyrazone w Euro w skali europejskiej.
My jednak, pomimo drogiego hotelu postanowilismy spedzic czas w Hua Hin wylegujac sie na plazy w slonecznych promieniach. Morze okazalo sie nad wyraz zimne jak na Tajlandie (wlasciwie jak Baltyk podczas lata)m wiec bez zalu zrezygnowalismy z kapieli wodnych na rzecz tych slonecznych. Czas na lenistwie uplywal szybko, wiec juz 27 wsiedlismy ponownie w autobus do Bangkoku gdyz Karolina nastepnego dnia miala odlot do Polski.
28 stycznia Karolina w godzinach pozno wieczornych odleciala a ja zostalem sam jak sie pozniej okazalo na kolejny miesiac podrozy. Oczywiscie chcialem znow polezec na plazy az do nowego roku jednak okazalo sie ze ceny w Bang seam beach w tym okresie wzrosly prawie pieciokrotnie (happy new year jak mawiali tubylcy) wiec jak niepyszny wrocilem do Bangkoku i tak spedzilem na spaniu, ogladaniu filmow na DVD i necie 4 beznadziejne dni czekajac na przyjazd Justyny.
Jak juz pisalem jednak nie bylo nam sie spotkac. Samolot Justyny sie opoznil, a ja majc dosc czekania kupilem na 3.01 bilet do Vientiane w Laosie i ruszylem znow w droge!
Ten wpis jest nieco nietypowy tak jak moj pobyt w Tajlandi byl nieco nietypowy. Wszystkie wydarzenia i ogrom Bangkoku oraz bezcelowe oczekiwanie tak bardzo mnie rozleniwily i zniechecily do wszelkiej dzialalnosci ze praktycznie nie zrobilem zadnych zdjec przez tydzien czasu a w samym Bangkoku nie zwiedzilem nic!

Zdjecia do tekstu

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O nie!!! Zeżarłeś w końcu te robale..hmm..i jak smakowały??

Złoty pisze...

no faktycznie zezarlem te robale, smakuja jak chipsy nieco solone i chrupkie, i czasem maja cos jakby osci (glownie pasikoniki)w nozkach...
zadna rewelacja

Anonimowy pisze...

fear factory;) oni naprawde sie tym zajadaja? a pokoiki niewiele roznia sie od tych z Wilkas....;)

Złoty pisze...

eeee, niekoniecznie a co do pokoikow to te z wilkas sa o niebo fajniejsze pod wieloma wzgledami ;)

Anonimowy pisze...

Oblur:P!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Anonimowy pisze...

kurcze slyszalem ze schudles 10kg dzieki tym pysznym specjalom :P Zazdroszcze musze przyznac :]

Anonimowy pisze...

hehe a tak poza tym to woda relax rzadzi :))

Tak sie zastanawialem...karalucha to bym jeszcze wpierdolil z glodu. ale tych rozowych wijow, glizd czy cokolwiek to bylo to nigdy!!

Anonimowy pisze...

oblur:!Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr:/

Anonimowy pisze...

Ochyda!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!