sobota, 20 stycznia 2007

W drodze do Louang Namtha



Autobus z Vang Vieng do Udomxay kosztuje 100tys Kip i ma do przejechania jakies 500km. Planujac podroz nie wiedzialem ze trasa ta przedluzy sie o nastepne 200km i kolejne kilka godzin.
Wstalem zgodnie z planem i kolo 1100 bylem na przystanku. Kupilem bilet i czekalem na spozniajacy sie autobus, mial byc o 1130 pojawil sie godzine pozniej...:>. Wiedzac ze przede mna dluga droga zaopatrzylem sie w zywnosc w postaci kisci bananow za grosze i butelke wody. Podalem plecak ladowaczowi i zajalem miejsce w mega niewygodnym "asia size" siedzeniu z kolanami pod broda. Jak sie pozniej okazalo mialem tak spedzic 20h!!!
Autobus ruszyl niespiesznie wypelniony po brzegi najrozniejszym ladunkiem. Podczas calej trasy poza lukami zaladowanymi na sztywno zywnoscia i sprzetami oraz bagazami, na dachu posiadalismy inwentarz zywy i martwy na wysokosc ponad pol metra. Oprocz kurczakow w mega worze i zapasow zywnosci dla polku wojska na miesiac wiezlismy w srodku silnik jak na holownik, male kurczaki w klatce oraz w stalowej klatce nutrie lub inne gryzonie, Wszytko to wydawalo charakterystyczne dziwieki i zapachy. Gdy doda sie do tego pyl i kurz unoszacy sie z drogi oraz wszelkie ludzkie odglosy w akompaniamecie zawodzacego silnika na wolnych obrotach przy ostrych podjazdach, mozna sobie nieco wyobrazic klimat podrozy. Poniewaz autobus ktorym podrozowalem mial status "local bus" kazdy musial liczyc sie z tlokiem i niewygodami. Nalezydo tego dodac totalna niewiadoma w postaci godziny przybycia na miejsce. Nalezy tu wspomniec o zjawisku ktore sie nazywa "Lao lies". Nie wiedziec czemu zaden Laotanczyk nie podaje prawdziwej wielkosci dotyczacej czasu podrozy, zawsze skarcajac ja o polowe! Tak jak by prawda na ten temat byla zbyt krepujaca albo straszna?! Dodatkowo takowyz autobus zatrzymujue sie na kazde zadanie w dowolnym miejscu i czasie. Nigdy nie wiadomo kiedy bedzie przerwa na siku i jedzenie, zazwyczaj zalezy to od kierowcy lub jego pomagierow.
Kierowca to odzielny temat na wypracowanie. W Laosie za kierownica dominuja ludzie mlodzi o duzym temperamencie posiadajacy iscie ulanska fantazje. Moj kierowca rozpoczal trase z Vientian czyli stolicy prawdopodobnie kolo godzi 8000. Biorac pod uwage, ze musial wstac nieo wczesniej i zjesc sniadanie tudziez dotrzec do pracy prwdopodobnie musial wstac kolo godziny 6030. Czemu o tym pisze, a mianowicie dlatego ze byl jedyna osoba za kieroznica do godziny 0630 dnia nastepnego gdy juz dotarlismy do Luang Namtha!!! Najlepsze bylo to, ze gdy dotralismy na miejsce dziarsko pomagal przy rozladunku autobusu a na jego twarzy nie widac bylo zmeczenia, ktore powinno towarzyszyc czlowiekowi, ktory przejechal prawie 800km w gorzystym terenie po niezliczonej ilosci podjazdow i zakretow smierci na drodze o nie najlepszej nawierzchni itp.
W Udomxay bylismy kolo 0230. Ciemno jak w dupie u murzyna i nigdzie zywej duszy. Ja mam tu wysiadac i co dalej?? Na szczescie szybko zaczailem ze autobus jedzie dokladnie tam gdzie zamierzalem byc dnia nastepnego wiec bez ociagania powrocilem na swoje miejsce i dopalcilem 30tys kip za dalsza podroz. W ten sposob dotarlem tam gdzie chcialem szybciej o jeden dzien i zaoszczedzilem na jednym noclegu i podrozy. Niech zyje tramping :))!


Zdjecia do tekstu.

Brak komentarzy: